Bajka o C i W - rozdział drugi - część druga

~~
Tu zaś z głębi swej norki już spoglądał krecik
na smakowity kąsek, co sam się nadarzył.
Poprawił więc na głowie swój czarny berecik
by zabrać się do jedzenia, o którym to marzył.
.
Ostatni już był moment, jak krecika szpony
sięgały po mróweczkę zemdlałą z tej trwogi.
Nadleciał zacny Wicuś – złapał ją zmartwiony
i frunął jak najwyżej, między gęste głogi.
.
Odpoczęli tu chwilkę z Ciesią przerażoną;
aby oprzytomniała po takim zdarzeniu.
Pofrunęli wnet dalej łąką ukwieconą
nadal szukając domku, teraz już w milczeniu ..
.
Tak zeszło popołudnie, zmrok zaczął zapadać
gdy nagle tuż przed nimi pojawił się gacek.
To nocny jest nietoperz, lecz lubiąc podjadać
potrafi też o zmroku udać się na spacer.
.
Jest to smakosz motyli, szczególnie tych nocnych,
ćmami często zwanymi. Nie pogardzi przecież
okazją do schwytania posiłków pomocnych.
Więc Wicuś znów w opałach – tak już jest w tym świecie ..
.
Uciekając przed gackiem skrył się w szparę drzewa
- tam chwilkę odsapnęli, napastnik odleciał.
Teraz już nie czekali więcej niż potrzeba;
lecieli wciąż przed siebie i tak dzionek zleciał.
.
Szukając dziś noclegu sfrunęli pod drzewo;
takie już mocno stare, z korą popękaną.
Tu chcieli się rozejrzeć na prawo i lewo
czy nie znaleźć w tych szparach spokoju do rana.
.
Najpierw, że byli głodni – szukali jedzenia,
aby z pustym żołądkiem nie iść spać pod korę.
Wystarczyło Wicusia jednego spojrzenia
by dojrzeć nieszczęście - dobrze - że znów w porę.
.
Dzięcioły dwa, kłócące się tutaj pod drzewem
wielkimi są – od zawsze – mrówek smakoszami.
Więc Ciesia wraz z Wicusiem musieli w potrzebie
uciekać, ukrywając pomiędzy trawami.
.
Wreszcie Ciesia wyczuła zapach jej znajomy
podwórza swojego, przy domku w mrowisku.
Więc zaraz lądowali, uściski, ukłony
oraz podziękowania dla Wicka od wszystkich.
.
A Ciesia – jak to dziecko – znowu popłakała
gdy przyszło się już żegnać z Wicusiem motylem.
Czuła bowiem, że mocno już się przywiązała
do tego przyjaciela, spędzając z nim chwile.
.
Sam Wicek też nie spojrzał się nawet przez ramię,
gdy odlatywał od nich – przyjaciół swych nowych.
Nie chciał by ci widzieli, że to samo znamię
już w jego oczach widać - płakać był gotowy...
.
Obiecywał więc wszystkim, przy swym pożegnaniu;
że kiedyś znów odwiedzi znajome mrowisko.
Czy tak się stanie, nie wiem. W moim rozeznaniu
możliwym jest to faktem – przyjaźń znaczy wszystko ..
~~
.
cdn ..

Brak komentarzy: